2017.02.04 – „85 kg na podium!”

Zaczynamy (Ja wraz z Cyceronem) nowy cykl postów #GarbacikBlognaczaskwarantanny. Nie zabraknie odniesień do obecnej sytaucji, nadrabiania blogaskowych zaległości*, jak i garści postów historycznych. Wrzucanie postów historycznych zacznę od tych najbardziej „poczytanych”, postaram się jednak patrząc z perspektywy czasu wrzucić swoje trzy grosze do historycznego, pisarskiego ogródka. Gdyż oczywiście autorowi tegoż blogaska „wydaje się”, że po tych kilku latach jest „trochę” mądrzejszy. Wydaje się i trochę to chyba jednak w tym wypadku słowa klucze. No cóż, ocenimy z perspektywy czasu, a teraz do dzieła!

*paradoksem jest, że nie lubię tego sformułowania, a tak często go używam

Poniższy post przypomni pierwsze Grand Prix Krakowa, które miałem przyjemność współtworzyć jako członek wąskiego komitetu organizacyjnego (V edycja). Będzie również nawiązaniem do wagowego „stoczenia się” i przegranego ponad 3 lata temu wagowego zakładu. Aktualnie jesteśmy świeżo po VIII edycji GPK, a Garbacik Blog jest w trakcie kolejnych zawodów „kto lżejszy” – Krzysztyn strzeż się!

Oczywiście kusić może edytowanie zawartości, które były użyte na blogu kilka lat temu. Staram się do kontentu z przeszłości podchodzić jako do elementu nierozłącznej historii, stąd stosując prawo cytatu (autocytatu), wklejam Wam post sprzed ponad 3 lat, miłej lektury!

Dla uporządkowania: tekst archiwalny – kursywa, komentarze własne – bold

Znów wracam ze „swoją twórczością pisarską” do mojego publicznego pamiętnika, zwanego w niektórych środowiskach „cycowym blogaskiem”. Pierwszą zmianą, po powrocie, w prowadzeniu tej strony, niech będzie fakt, że tym razem „nie zamierzam nadrabiać zaległości”. Realnie patrząc z roku na rok, pewnie czasu będę miał co raz mniej, dlatego pisanie postów „z obowiązku pisarskiego” niejako mija się z celem. Przejdźmy zatem do meritum!

Posty jak zwykle zawierać będą moje filozoficzno-egzystencjalne rozważania i inne tego typu duperele, których pisząc na stronach krakowbiega.pl, wawelcup.pl i wawelbno.pl, niestety nie mogę zamieszczać. Nie zabraknie ciekawych anegdotek, relacji z najważniejszych wydarzeń sportowych, dystansu do siebie, foteczek i dobrego (bądź też żenującego) humoru! Zatem zaczynamy, po raz kolejny!

W poniższym poście postaram się niejako streścić najważniejsze wydarzenia z okresu październikowo-grudniowego. Z naciskiem na listopadowe GPK, na co wskazuje przedstawiony tytuł. Na początek, aby być nieco przewrotnym, (oraz aby nabić wejścia, interesującą foteczką wyświetlającą się na fejsbuczku) zdjęcie mojej wagi z zeszłej niedzieli, da się!

*W tę środę zobaczyłem już 79,2.

*Po październikowych MP rozpoczął się okres raczej odpoczynkowy, nieobfitujący w ważne wydarzenia sportowe. Poniżej foteczki, filmik i mapka, które undoubtedly (bardzo interesujące słówko) zaciekawią czytelników.

Na pierwszym od ukończenia Szkoły Sukcesu spotkaniu klasowym mogliśmy zobaczyć: Zośkę Czosnek (moja wierna fanka) i Michasia Garbacika (wiernego fana Zośki Czosnek): *ładne kółko wzajemnej adoracji

Poniżej pamiętny filmik ze Szkocji, z którym dzięki mojej kochanej chrześnicy, mogło się zapoznać połowę pasażerów lotu z Krakowa do Medialanu. *kiedyś to się latało do Mediolanu : (

Film z uwagi na użyty wulgaryzm nie zostanie „podlinkowany”.

Znajdziecie również mapkę z moim wyczynem z KCR-R, o którym opowiadał sam Bob: „Wbiegnij w pierwszą otwartą furtkę, czesz maliny, spróbuj się wydostać z terenu zakazanego, dostań 30 sekund kary za wejście na oliwkę.”

W wyżej wymienionym okresie miałem okazję wziąć udział również w trzech zakończeniach sezonu, na których między innymi: nauczyłem się dużo nic nieznaczących czeskich słów, stoczyłem interesujące starcia „masa kontra masa”, zdarłem sobie gardło na karaoke, zostałem Mistrzem Polski w klasycznym tenisie stołowym oraz zobaczyłem jakie ładne widoczki są z Kasprowego. Bajka, co nie?

Wracając już do samego Listopadowego Otwarcia, należy wspomnieć, iż było to dla nas ogromne wyzwanie organizacyjne. Wiele pracy zakończonej mam nadzieję sukcesem, o tym aspekcie, jak czas pozwoli być może rozpiszę się kiedy indziej.

Jakkolwiek wracając, do „sportowych” (cudzysłów jest jak najbardziej zamierzony) rozważań, znów miałem nadzieję zmęczyć się na trasie. Dzień wcześniej, małego stracha napędził mi stan mojej wagi. 85,1 i raptem 1 kilogram mniej od mojego tatusia.* Jak widzicie w pół roku można przytyć 10 kg, da się! Odnośnie samej rywalizacji, tego dnia, nie ma specjalnie, co się rozpisywać. Skupiłem się na walce o podium z Gracjanem Cuprysiem z HKS Azymut Mochy oraz nieznanym kolegą, który na naszą trasę trochę źle dobrał obuwie. Dodatkowo przygotowywałem materiał dla Canal+ (zainteresowani mogą się zgłosić na priv, z wiadomych powodów, publikować nie wolno).** Na ostatnim podbiegu oczywiście nie zabrakło licznych pozdrowień do kamery, których z niewiadomych przyczyn, osoby montujące materiał nie zdecydowały się opublikować.***
*Teraz ta rywalizacja dalej idzie łeb w łeb.
**Aktualnie tego materiału nie posiadam, chyba jest gdzieś do odnalezienia.
***W sumie to już nie pamiętam o co chodziło, ale zapewne jakiś żenujący żart prowadzącego.

1. B.Babula           23.34
2. J.Baran             +0.34 (po raz pierwszy przegrywam na GPK z kimś z Wawelu, gratulacje Jean)
3. M.Garbacik        +1.11

Pora oczywiście na foteczki:

Moja piękna siostrzyczka i jej piękne włosy:

Ścisłe grono organizatorów podczas wywiadów do C+. Po kolei: ciocia Lulu, Michaś i trener Włodzimierz.

oraz, waga ciężka na starcie:

*Bardziej niekorzystnie to się chyba wyjść nie dało.

Nie może zabraknąć również dedykacji, w tym roku nie będą to utwory muzyczne, a moje zdjęcia ze znanymi osobistościami. Zaczynam od osoby powszechnie znanej i lubianej! Na zdjęciu: moja starsza młodsza siostra, piękna kobieta o złotym sercu, bardzo dobry materiał na przyszłą żonę i matkę! Pozdro Kasia! Brawo Radzio, pozderki :*!

P.S.
I jeszcze oficjalnie gratulację dla trenera Spajdera za wygranie wagowego zakładu. Szacun!

PS2
Już z perspektywy czasu -> pierwsza historia za nami. Jeśli chodzi o Grand Prix to tamta jesień była kluczowa, przełomowa. Pozwoliła wejść nam na wyższy pułap medialny (głównie nowi partnerzy, zainteresowanie mediów) i organizacyjny (zaangażowanie szerokiego komitetu), a decyzje związane ze zmianą miejsca mety (parking przy Kukułczej) oraz dodaniem nowych dystansów (Przyjazna Trójka i Harda Dwudziestka Trójka) są chwalone do dziś.


Pół roku „wagowego stoczenia” już na zawsze zmieniło cyceronowy bieg historii, od tego czasu wykres wagi chyba najbardzeij przypominałby sinusoidę, ale nie postrzegam tego tylko w negatywnych barwach. Między innymi dzięki temu jest dodatkowa motywacja do ruchu w trakcie kwarantanny. Do usłyszenia!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *