Alfabet Wawel Cup 2018

Od 38. edycji Wawel Cup minęły już ponad dwa tygodnie. Był to odpowiedni czas na spojrzenie z dystansem na to co działo się w drugim tygodnia lipca. Zgodnie z już trzyletnią tradycją nie może zabraknąć wawelcupowego alfabetu. Zanim przejdziemy jednak do tegorocznych podsumowań, czas na mały throw back do 2018 roku. Niech będzie on dobrą rozgrzewką dla osób czekających na tegoroczny alfabet i miłym wspomnieniem dla czytelników, którzy z nostalgią wspominają wydarzenia z 2018 roku! Cofnijmy się zatem o jeden rok w czasie!

„A jak akcja ratunkowa, czyli moment chwilowej grozy, gdy spadło drzewo na starcie piątego etapu. Wszystko skończyło się dobrze, a Janek Ciupa ukończył Wawel Cup na wysokim czwartym miejscu! Wiwat Janek!

A jak Aleja gwiazd, czyli zabawa którą kontynuujemy już drugi rok z rzędu, czas na kolejny rok, czas na kolejne gwiazdy!

B jak biuro zawodów, czyli nie tylko profesjonalna obsługa, ale również miejsce schadzek towarzyskich na tegorocznym Wawel Cup. Tomek Lubkiewicz śpiący na karimacie, ploteczki i wesoła atmosfera – tak zostanie zapamiętany namiot biura zawodów podczas tegorocznej imprezy. Za rok musi być przewidziany osobny namiot – na życie towarzyskie organizatorów. Zdjęcia namiotu technicznego publicznie publikować nie będę, ale jakby ktoś był chętny to zapraszam na priv.

B jak Bobolice, czyli miejsce, gdzie rozegrane zostały dwa ostatnie etapy i gdzie odbyło się zakończenie całych zawodów. Z całą pewnością okolica ta jest niezmiernie urokliwa. Dziękujemy gospodarzom za udostępnienie terenu!

C jak „Cicho, bo przyjdzie Toporek”, czyli jeden z kultowych cytatów imprezy. Michałowi jak i wszystkim innym dziękuję za rzetelne wykonywanie swoich zadań oraz troskę o wspólne dobro. Więcej w piątkowym wpisie!


C jak Cygler Paulina, czyli zdecydowanie najjaśniejsza gwiazda kobiecej elity. Zwycięstwa w Rocky Sprint, w klasyfikacji generalnej oraz podczas trzech poszczególnych etapów robią wrażenie!

D jak Dlabaja Tomas, czyli kolejny po Yuriju Omeltchence mistrz świata seniorów na Wawel Cup, bardzo miło nam było gościć Tomasa na naszych zawodach. Na stronie zawodów, w zakładce „filmy” dostępny jest już film Grześka Wójcika, a w nim wywiad z trzecim zawodnikiem Wawel Cup 37.. Wydaje mi się, że Tomas użył, aż za dużo cukru, ale zawsze przyjemnie słucha się pozytywnych opinii!

D jak dekoracja, czyli element z którego jestem wyjątkowo zadowolony. Profesjonalny komentarz Sławka, ilość oficjeli, miejsce i atmosfera pozwoliła poczuć, że było „godnie”! To były miłe chwile, gdy po raz pierwszy na Wawel Cup mogłem wręczać nagrody!

D jak dmuchawce, czyli kolorowe koszuli firmy Biederman Sport, które niewątpliwie dodały kolorytu naszej imprezie. Do historii przejdą dyskusję na temat stylu, mody i „męskości” oraz długa debata na naszej grupie. Ostatecznie koszulki okazały się strzałem w dziesiątkę! Czas na kilka fotek:

D jak dobiegi, znów na Wawel Cup nie zabrakło dobiegowego konkursu, który już od dwóch lat budzi spore emocje. Ponownie niezawodna okazała się Katarzyna Ślusarczyk, wśród mężczyzn najlepszy okazał się Kamil Przyworski. Zwycięzcom gratulujemy!

D jak Dura Kazimierz, czyli zwycięzca najstarszej męskiej kategorii – M75 i członek naszej Alei Gwiazd. Panie Kazimierzu gratulujemy i życzymy dużo zdrowia i kolejnych zwycięstw już w M80!

E jak egzaminy wstępne na studia magisterskie, które wypadły akurat w trakcie trzeciego etapu Wawel Cup. Szybki powrót do Krakowa, cztery godziny snu, dwa egzaminy w pół godziny (mieliśmy na nie 1,5h) i #roadtoPodlesice. Szalony dzień, gratulacje dla całej ekipy, która tego dnia poradziła sobie doskonale!

F jak folie na mapy, których w czwartek popołudniu szukaliśmy przez kilka godzin (łącznie z komunikacją z Krakowem i poszukiwaniami w biurze sekcji. Biega, krzyczy pan Hilary: „Gdzie są moje okulary?”. Folie zostały znalezione w pokoju głównych organizatorów w agroturystyce 😉

G jak Gościniec Jurajski, miejsce wokół którego obracało się życie na Wawel Cup 37.. Centrum trzech etapów oraz Rocky Sprint, camping gdzie zakwaterowanych było wielu zawodników i codzienne zakończenia poszczególnych etapów. Gospodarzom dziękujemy za udaną współpracę, będziemy z przyjemnością wspominać chwile spędzone przy Gościńcu Jurajskim!

G jak GPS tracking, dzięki któremu znów mogliśmy śledzić poczynania zawodników online. Podobnie jak rok temu GPSy chcieliśmy dać zawodnikom z różnych kategorii wiekowych. Poniżej kilka przygód (mam nadzieję, że nikt się nie obrazi – nazwiska wycięte) – w roli głównej znów Radzio Piotrowski! Prawdziwych mężczyzn poznaje się jednak nie po tym jak zaczynają, ale po tym jak kończą. A jak Radzio zakończył zmagania na Wawel Cup i ile różnych sukcesów osiągnął to wszyscy wiemy!

H jak Hawajska, której zabrakło na piątym etapie 😉 Pozdrowienia dla całej ekipy organizatorów! 

jak Instagram oraz Instagram Director, coraz bardziej popularne medium społecznościowe i mnóstwo kolorowych zdjęć z Wawel Cup. Instagram Directorowi dziękujemy za profesjonalną pracę, a Was zachęcam do followowania!

Instagram Wawel Cup

J jak pan Jacek, w tym wypadku jednak nie Jacek Morawski, gdyż „za krótkie nazwisko i brak fb” i kolejna piękna gównoburza na grupie Orientacja Sportowa, która z pewnością przejdzie do historii 😉

J jak jaskinie, których na tegorocznym Wawel Cup było bardzo sporo! W ramach ciekawostki, punkty kontrolne na trasie drugiego etapu Open SHORT (poza ostatnim) zostały umiejscowione tylko i wyłącznie w jaskiniach 😉

K jak kluczyki do samochodu, czyli Wawel Cup od kuchni 😉 W trakcie szukania folii, Event Director zagubił również kluczyki do samochodu, znalazły się niemal również na samym nosie i pozwoliły rozpocząć bezpieczną podróż do Krakowa. A dla niektórych nawet do Gorzędowa 😉


L jak Lech Free, czyli zupełna nowość na tegorocznej imprezie. Pełnoletni zawodnicy przez ponad 3,5 dnia mogli raczyć się na mecie bezalkoholowym browarkiem! Let’s smile!

L jak Love is in the air, L jak „Los chce ze mną grać w pokera” lub też W jak Wawel Cup’s dates – zdjęcie nie wymaga komentarza, szczęścia!

M jak mass start, czyli zupełna nowość na tegorocznej imprezie. W zamyśle wzorowaliśmy się na tych zawodach:

i abstrahując od pewnych niedociągnięć, których jesteśmy świadomi, wydaje mi się, że pomysł się sprawdził. Nie było dużo wózków, za to nie zabrakło sportowych emocji. Działo się!

M jak memoriały, czyli to już odpowiednio 8 i 9 lat od feralnych sierpniowych dni. Zwycięzcom obu kategorii M14 III etap (Ivan Belyaev), M55 (Miroslav Krecek) gratulujemy, a o naszych kolegach pamiętamy! Trenerze Leszku, ten tysiąc jest też dla Ciebie!

N jak Nie za bardzo wiem co tu pasuje lub N jak Never Ending Story, Wawel Cup jest taką długą, niekończącą się opowieścią i jeśli byłoby to możliwe, chcielibyśmy by trwał wiecznie!

O jak Orientacja precyzyjna, czyli ważny punkt naszego programu. Ze swojej strony przepraszam za moje niedociągnięcia, dziękuję pani Teresie za organizację wydarzenia. Fajnie, że wielu zawodników mogło poznać Trail Orienteering. Najważniejsze, że na tych twarzach zagościł uśmiech – zobacz zdjęcie poniżej!

jak Orientuś, czyli największa reprezentacja na tegorocznym Wawel Cup. Łącznie 48 zawodników (+jeden bardzo dobry stawiacz punktów). Wow! Gratulujemy i dziękujemy, Orientusie! Ale macie zespół!

P jak Pietkiewicz Waldemar, czyli trzeci zawodnik kategorii M75! Pan Waldemar w tym roku obchodzi 50-lecie biegania na orientację. Pamiątkowy puchar wręczała mu ikona Polskiej Orientacji – Barbara Bączek-Motała. Chciałoby się rzec: 100 lat, panie Waldemarze!

P jak Podlesice, czyli miejsce lokalizacji trzech pierwszych etapów, Rocky Sprint, Zajazdu Jurajskiego i wielu agroturystyk w których spali zawodnicy i organizatorzy na Wawel Cup 37. Trochę zapomniana „Mekka polskiej orientacji”. Niegdyś to tutaj odbywały się zgrupowania w trakcie wczesnowiosennych crossów. (Sto lat temu Michaś też miał okazję być na jednym).

P jak Podziński Rafał, czyli zwycięzca tym razem męskiej elity. Co więcej, warto podkreślić, że jest to już trzeci triumf Rafała [na trzy starty w elicie] (2013, 2017, 2018). Dodatkowo zawodnik Orientusia zwyciężył w Rocky Sprint, chyba ma patent na nasze zawody?

P jak Pokh Liliia, czyli sympatyczna pani z Ukrainy – najstarsza zawodniczka. Widzieliśmy się na Wawel Cupie dwa lata temu, widzieliśmy się w tym roku! Życzymy jeszcze wielu Wawel Cupów!

P jak Polski Związek Orientacji Sportowej, czyli kolejny rok pozytywnej współpracy! Cieszymy się, że jesteśmy razem, że razem działamy, że Lech Free był na naszych zawodach! Dziękujemy!

R jak Rocky Sprint, czyli dodatkowy niełatwy orzech do zgryzienia, który wzięliśmy sobie na głowę. Mam nadzieję, że mimo jednej (dość sporej wtopy w finale 😉 ), wszyscy dobrze się bawili! Ja, jako speaker, tego popołudnia bawiłem się doskonale, dałem się ponieść emocjom i atmosferze! Działo się!

W ramach smaczku dodam, że niektórzy moi znajomi mogą potwierdzić, że Rocky Sprint śnił mi się po nocach, nawet półtorej tygodnia po Wawelu – na wakacjach w Szwajcarii 😉 Na szczęście numery na prawdziwych zawodach były „prosto pocięte”.

S jak Segregacja śmieci, czyli temat o którym pomyślałem w zeszłym roku widząc tony śmieci. Zależało mi na nim i wydaje mi się, że zaczęło nam to wychodzić całkiem nieźle. Do annałów historii przejdzie speaker chodzący przez pierwsze dwa dni z mikrofonem i grzebiący w śmieciach 😉

S jak „Seks z jeżem” – kto uprawiał ten wie, ja niestety nie miałem okazji 😉 Na pewno IV etap i ściganie na mapie Wojtka Dwojaka przejdzie do historii. Co do wpisu opublikowanego na naszym fanpage‚u przez trenera Kaliksta, wydaje się że trafił on w punkt! Co do niedociągnięć – jesteśmy ich świadomi i będziemy nad nimi pracować. Co do ISOMów i regulaminów – to taki nasz Wawel Cup właśnie ma być – trochę poza nimi, jak największa dawka orientacji, która nie musi być od A do Z zgodna z regulaminami. Cieszy pozytywny feedback i to że po 8 latach przerwy znów na Wawelu była spora ekipa z najlepszego polskiego klubu. Mamy nadzieję – do zobaczenia!

S jak Sesja zdjęciowa, czyli sympatyczny wypad z naszymi talentami, dzięki któremu poznałem „co w trawie piszczy” w życiu towarzyskim KM12-16, hehe 😉

A tak na poważnie, widać wśród dziewczyn radość z biegania, motywację do treningów i co najważniejsze świetną atmosferę w zespole! Oby tak dalej! Kilka fotek świetnego teamu:

S jak SIACi w W70, również smaczek naszych zawodów. Po drugim dniu losowaliśmy kategorię (wśród wszystkich Mastersów), która będzie walczyć o SIACa na trzecim etapie. Los chciał, że o nagrodę walczyły zawodniczki z W70. Cały czas myśleliśmy, że są to dwie panie z Ukrainy, ale okazało się, że na trzeci etap zgłosiła się pani z Czech. Historia trochę smutna i wesoła jednocześnie 😉 Pani z Ukrainy, która okazala się lepsza w wewnętrznej rywalizacji, już dostawała buziaka od Kuby, już witała się z gąską, już była w ogródku…

Ś jak Ścianka Sponsorska, czyli jak zwykle świetna robota cioci Lulu/Lili! Pomysł z powodzeniem został zrealizowany na ostatnim GPK i nie mogło go zabraknąć na tegorocznym WC!

T jak Tablice z historią, czyli „Garbacika p****** że musimy to brać” 😉 No, ale fajnie chłopaki, że wzięliście i że zawodnicy mogli zobaczyć kawał historii 😉

T jak Teren, w tym roku nie tak różnorodny jak rok temu, no ale cóż – skałki robią robotę 😉 Każdego dnia mimo wszystko ich specyfika była troszkę inna. Największe skały na Jurze, pięć dni hardego biegania za nami! Chapeau bas, Trenerze, za zmapowanie tak wielkiego kawału lasu. Jacku, Wojtku – dziękujemy za super robotę!

T jak Treningi, po raz kolejny na Wawel Cup nie zabrakło treningów i po raz kolejny nie zabrakło zainteresowania nimi! Tym razem miałem przyjemność mieć rację w dyskusji z trenerem i map, których wydrukowaliśmy zabrakło… Fajnie, że wielu z Was chce przedłużyć sobie Wawel Cup 😉 Poniżej wspaniała dwójka rozstawiaczy punktów treningowych!

T jak Tysiąc, kto mnie zna ten wie jak działam (marzenie/cel -> planowanie -> organizacja -> realizacja), lubię, cholernie lubię wyzwania -> czasem im trudniej tym lepiej. Kto mnie zna ten również wie, że niejednokrotnie w różnych kwestiach dostawałem po pupie i to tak mówiąc przenośnie „bez wazeliny” 😀 

Przechodząc może już do meritum tematu. Trzy lata temu pojawiło się marzenie -> zróbmy tysiąc w trzy lata i konsekwentnie tworzone były plany, ich organizacja i realizacja. Pierwszy rok to sukces organizacyjny i mała porażka frekwencyjna, drugi rok to rozkwit Wawel Cupu, no a trzeci to już wisienka na torcie. Według danych Sławka 1155 zawodników 😉
Dziękuję wszystkim, którzy pracowali na NASZ sukces, no a w tym wypadku nieskromnie powiem trochę MÓJ sukces. Warto marzyć!

U jak Uśmiech, czyli coś czego szukamy na każdym Wawel Cup! Więcej informacji nie potrzeba, fotki wystarczą!

W jak Wodopoje, których było za mało pierwszego dnia (temperatura i długości tras zrobiły swoje). Do historii przejdzie też jak, walczący 173 minuty na swojej trasie Sławek Cygler, zatrzymał się by polewać wodę wraz z Toporkiem. Gratulacje dla wszystkich tych, którzy ukończyli tego ultralonga!

Z jak Zespół, o zespole więcej napisane będzie w kolejnym poście. Chciałbym tylko podkreślić tutaj, że to ludzie tworzą ten zespół (+może Lady i Codiak :D) i to oni są najważniejsi! Po raz pierwszy, dziękuję Wam!


Za nami kolejny alfabet Wawel Cup! Już jutro ostatni wpis podsumowujący, zapraszam do lektury!

PS
Z dwa razy podczas tego trzygodzinnego pisania łezka popłynęła, ahoj ;)”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *