EUOC – V Day „Był to chyba absolutny max, z którego jesteśmy dumni.”

Piąty i ostatni dzień Akademickich Mistrzostw Europy rozpoczął się wyjątkowo wcześnie rano. Start pierwszej zmiany sztafet o godzinie 9:15 „narzucił” nam śniadanie o 6:00 rano. Drzemka, kwarantanna, rozgrzewka i do boju!

Rywalizacja w sztafetach sprinterskich na EUOC przebiegała w ciekawej, niespotykanej na co dzień formule. W ramach sztafety MM, każdy z nas miał do pokonania dwie zmiany – około 3,2 km pierwsza/druga i 3,8 km trzecia/czwarta. Zapowiadało się ciężkie, długie i emocjonujące bieganie!

Jeśli chodzi o nasze cele wynikowe (nie ukrywam, że takie też były), należy wspomnieć:
– Przede wszystkim o pokonaniu UW, po pierwszych dwóch biegach było przecież 1:1. Smaczku rywalizacji dodawał fakt, że oba teamy inaczej zestawiły swoje sztafety. U nas lepszy biegł na pierwszej i trzeciej zmianie, w zespole UW na drugiej i czwartej.
– Marcin dzień wcześniej nieśmiało zarzucił też – „walczymy o TOP10.” [Jak sam później przyznał, biorąc pod uwagę jak wielu dobrych sprinterów było na zawodach, nie bardzo wierzył w to co mówił : )]

Zatem jeszcze raz do boju, do dzieła, łogień!

Podczas przeprowadzania przez organizatorów drugiej zmiany do strefy startu, stwierdziłem do Janka, że „Jeśli Marcin przybiegnie jakiś trzeci czy coś to chyba będę ładnie pos….” Nie było czasu na spinę… Marcin po świetnym biegu przybiegł drugi*!

I tak się stało, że Pan Organizator z lekkim brzuszkiem ruszył ze ścisłym TOPem na trasę. De Cuyper, Perrin, Morgenthaler, Elias, Horvat i… Garbacik xD Tak wyglądał pierwszy tramwaj na początku drugiej zmiany. Trzech zawodników wyprzedziło mnie już na samym, dość długim dobiegu do lampionu startu. Na rozbiciu swoje, w dłubanince byłem w stanie biec z ekipą. Dopiero przebieg na „szóstkę” pokazał mi, że jednak nie jestem przygotowany na łamanie 9 minut na trójkę (10 raczej też nie) i to towarzystwo jest jednak trochę z innej planety. Starałem się jednak wciąż trzymać ekipę, na „dziewiątkę” wybrał ten sam wariant, co wczorajszy zwycięzca middl’a (widząc go przez ponad połowę przebiegu). W międzyczasie wyprzedził mnie Jannis Schonleber, późniejszy zwycięzca. Końcówka trasy to już samotny bieg, wciąż na dużej intensywności i z jednym błędem na około 8’’ (schodki obiegnięte ze złej strony). Do mety dobiegłem siódmy, ze stratą 1’12’’ do lidera. Przewaga nad UW po dwóch zmianach była spora, do Janka udało się stracić tylko 24 sekundy.


*fot. organizatorzy

Trzecia zmiana to ponownie bardzo solidna robota Marcina. Dziewiąty czas dłuższej zmiany, 46 sekund straty i utrzymana siódma pozycja. Biorąc pod uwagę z jakimi zawodnikami przyszło mu się ścigać – naprawdę good job!

I ruszyłem, już mocno zmęczony, no ale cóż – trzeba walczyć. Znów na dobiegu do startu wyprzedził mnie jeden z przeciwników. Tym razem jednak biegłem swoje, wyprzedzając konkurenta i aż do szóstki prowadząc samotny bieg. Na tym punkcie dogonił mnie duet Benjamin Leduc & Gregor Hvala. Przypominając sobie o dewizie „ogień kurła”, ruszyłem za nimi. Benjamina widziałem jeszcze do końca drugiego długiego przebiegu (PK9), a Gregor mijał mi gdzieś przed oczami do samej mety. Próbowałem jeszcze nawiązać walkę, ale „przegraliśmy” ósme miejsce o 12 sekund. Czwarta zmiana to analizując na świeżo (może, ktoryś wariant był jednak gorszy) bieg BEZBŁĘDNY. Nie zdarza się to często.

Przewaga nad UW wyniosła mniej więcej tyle, co strata do pierwszej sztafety. Na ponad 14 kilometrach zwycięzcy ze Szwajcarii pokonali nas o 3 minuty i 1 sekundę. Był to chyba absolutny max, z którego jesteśmy dumni.

Pozostała część dnia minęła pod znakiem Deja vu i wielkie ulewy. Dzięki dobrej atmosferze w zespole bawiliśmy się jednak świetnie, a Przemek Zuchmański (startujący w mikście z Magdą) na ostatniej zmianie mógł się cieszyć chyba najlepszym dopingiem ze wszystkich zawodników!

Polska biało-czerwoni!

Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy byli z nami przez te 5 dni! To były udane Mistrzostwa. Biorąc pod uwagę poziom przygotowania (a raczej brak tego poziomu), mogłem w wielu momentach zobaczyć, że „da się”. Miałem również przyjemność relacjonować to co działo się na arenie i dopingować mocniejszych kolegów. A w przerwach między zawodami pełnić rolę Atmosferovicia : D

Podziękowania dla KU AZS Uniwersytetu Ekonomicznego za wsparcie finansowe i AZS UJ za wsparcie organizacyjne.

Kolejne cele sportowe na pewno będą wkrótce przedstawione na tej stronie (na razie jeszcze ich nie ma), niech się dzieje!

wyniki

*Widać naprawdę solidną robotę techniczną, mentalną, fizyczną i taktyczną. Z niecierpliwością czekam na jesienne MPki i trzymam kciuki za klubowego kolegę!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *