
W nawiązaniu do poprzednich postów historycznych „jak było kiedyś”, płynnie przejdę do tego „jak jest dziś”. Bieg Górski Nawoja to moje pierwsze zawody od dawien dawna. Powód był prosty – od 7 grudnia do 8 marca ilość dni, podczas których wyszedłem biegać można wymienić na palcach jednej (no dobra dwóch) ręki/rąk. Nie należy skupiać się jednak zbytnio na tym co było wtedy, ważne że teraz zdrowie dopisuje! Jakkolwiek, to preludium było potrzebne do rozjaśnienia sytuacji (dla tych co zatrzymali się na średnio-słabej formie Cycerona z jesieni). Więc tak: z początkiem marca śmiało można było powiedzieć – osiągnąłem kolejne sportowe dno dna : P Do biegu podszedłem jednak z pozytywnym nastawieniem – przede wszystkim chciałem dać z siebie wszystko i co za tym idzie dobrze się bawić. Przyszło nam przecież zmagać z jakże lubianą trasą w Nawojowej Górze. (przy okazji mały rekonesans przed jesiennymi MP) Ruszyłem spokojnie, „na rozeznanie”. W trakcie pierwszej prostej minąłem Grześka kamerzystę (relacja – tutaj) i kontynuowałem delikatne przyspieszanie (pamiętając o tym, że jestem słaby i na zbytnie harce nie mogę sobie pozwolić). Na podbiegu za skałką udało się „urwać” Błażejowi, który chwilę później postanowił zapewnić mi towarzystwo aż do mety. Dużo młodszy kolega z Górzanki „doszedł”...
Read more