2014.07.26 – „Eliminacje do JW… Nagroda pocieszenia!”
- On 26 lipca 2020 /
- By Michał Garbacik /
- In Historia, Sport
Dziś po dłuższej blogaskowej przerwie, kolejny materiał wspomnieniowy (wkrótce myślę będzie czas wrócić do tych bardziej aktualnych). Dokładnie 6 lat temu wbiegając na tę górkę zdobyłem swój jedyny medal na zawodach Mistrzostw Polski PZLA. Pojutrze wybieram się tam na wycieczkę. Miło jest wrócić do tamtych lat, wróćmy zatem!
„Wracając do tematu tytułowego JWOC-a, jak łatwo można było zauważyć w moim kalendarzu startowym, nagromadzenie biegów w ten weekend było dość spore. Chciałem wystartować we wszystkich, co oczywiście było nie możliwe, dlatego utworzyłem następującą listę priorytetów:
1. JWOC
2. MP
3. Limanowa Cup
Eliminacji do JWOC-a roztrząsać już nie będę, w tym roku byłem po prostu za słaby… Dlatego czekała na mnie nagroda pocieszenia, czyli Mistrzostwa Polski Juniorów w Biegu Alpejskim. Nagroda pocieszenia, ale ileż trzeba było zrobić by ją dostać? Ileż było niepewności? O tym teraz.
Już po Limanowa Forrest miałem wątpliwości, czy w ogóle decydować się na start w Mistrzostwach Polski? Czy jest sens? Czy nie dostanę po dupie? Tydzień przed biegiem nastąpiło totalne załamanie i tak nie najlepszej formy. Kolejne pytania. Po co się będziesz szarpać? Jak będzie wyglądała twoja forma? Czy dam radę?* Bieg zdecydowanie był czymś nieznanym. Nie wiedziałem w jakiej będę formie. Nie wiedziałem na ile stać rywali. Ale koniec już tych pytań retorycznych. Stwierdziłem, że trzeba spróbować. Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje!*
*Forma pisarska jest odwrotnie proporcjonalna do tej sportowej.

A jak wyglądał bieg, zacznijmy od początku. Na pierwszym kilometrze rozpoczęły się jakieś lekkoatletyczne szachy, w których po doświadczeniach z bieżni wiem, że się nie odnajduję. Pobiegłem go sobie spokojnie z najlepszą seniorką, prowadząc cały wyścig. Po 1 kilometrze dogoniła nas grupa jakiś dwudziestu paru juniorów i w tej grupie pokonałem kolejne 2 kilometry. To była dopiero rozgrzewka. Kolejny kilometr pokonałem prowadząc bieg, razem z przyszłym zwycięzcą zmagań, szarpnąłem mocno pod stromiznę, cała grupa się porwała, a mnie dopadł pierwszy kryzys. Próbowałem realizować wtedy pierwsze założenie dotyczące biegu, ale niestety – na 3,8 kilometra, ściana…
Było ciężko, oddech zacząłem odzyskiwać około 6 kilometra, wtedy byłem trzeci, a na plecach miałem kolejnego przeciwnika. I nagle, kryzys gdzieś odszedł, a na oczy widziałem jeden kryzys z przodu i na uszy słyszałem jeden kryzys z tyłu. Mam siłę, ruszam, nie ma kalkulacji, realizuję drugie założenie dotyczące biegu – „Gonimy Go, razem”.
Jest dobrze na około 7,5 kilometra słyszę mega doping od jakiegoś trenera dla jakiegoś zawodnika. Wtedy powiedziałem sobie: „Nie możesz się obracać, nie możesz pokazać słabości”. Miałem jeszcze trochę sił, kalkulacji nie było żadnych, dawałem w górę ile fabryka dała, „aż do ofiary życia mego”. Pod schroniskiem byłem już prawie srebrnym medalistą, zostało niewiele ponad kilometr do mety. Spiker mówi, że jestem drugi, a tuż za mną tegoroczny reprezentant Polski na Mistrzostwa Europy.

Niestety później parę razy pokazałem słabość i odwracałem się do tyłu. Wyprzedził mnie jakieś 600 metrów przed metą, szans na walkę nie miałem żadnych, byłem mega zmęczony. Lecz z tyłu nie ma nikogo, wiedziałem, że trzeba tylko dojść do mety, dosłownie dojść. Teraz realizowałem założenie numer trzy i szczęśliwy padłem na metę. Dotarłem do mety, zajechałem się, dałem radę, przezwyciężyłem kryzys, mam kolejny medal Mistrzostw Polski! Nagroda pocieszenia, naprawdę zacna.

A jak się później okazało, bieg ten był biegiem eliminacyjnym do rozgrywanych 14 września Mistrzostw Świata w Biegu Alpejskim. Najprawdopodobniej pojadę do Włoch na kolejną przygodę życia, mam nadzieję w lepszej formie. O to już się nie martwię.
A jak będzie? Będzie dobrze. Musi być dobrze!!!” Formy na Mistrzostwach Świata nie było, to temat na inną historię. Dziś i jutro będę się delektował tą opisaną powyżej, jednocześnie oczywiście skupiając się na teraźniejszości i celebrując piękne lipcowe dni 2020 roku!